NBA: Jimmy Butler pracuje, bo musi | Anthony Edwards zdobył Madison Square Garden

Patronami dzisiejszego odcinka są Mateusz Nowak oraz Świstak Czc, bardzo dziękuję. b   Jest sobota, ale podobno niektórzy z Was pracują, więc nie chciałem, abyście czuli się osamotnieni. Pewnie i tak przeczytacie to jutro albo w poniedziałek, w każdym razie chciałem powiedzieć, napisać, że jesteście ważni w moim życiu. Może nie wszyscy, ale jesteście i […]

Jan 18, 2025 - 23:57
 0
NBA: Jimmy Butler pracuje, bo musi | Anthony Edwards zdobył Madison Square Garden

Patronami dzisiejszego odcinka są Mateusz Nowak oraz Świstak Czc, bardzo dziękuję. b

 

Jest sobota, ale podobno niektórzy z Was pracują, więc nie chciałem, abyście czuli się osamotnieni. Pewnie i tak przeczytacie to jutro albo w poniedziałek, w każdym razie chciałem powiedzieć, napisać, że jesteście ważni w moim życiu. Może nie wszyscy, ale jesteście i dziękuję, że mimo upływu lat GWBA jeszcze się Wam nie znudziło. 

Sporo jak zwykle rozegrano meczów wczoraj/ dzisiaj. W tym miejscu pozdrawiam pana Henia, mojego kawiarnianego interlokutora. Ostatnio podszedł do mnie i nawija: „Ty powiedz mi jak to jest, że w tym canal+ siedzą i tak pier%olą. Ja tam się na NBA nie znam, ale nawet ja wyczuwam, że to są jakieś opowieści naciągane. Jak ciebie słucham to wiem, że wiesz o co chodzi, a tam jakieś stare historie, jakieś ogólniki, nie da się tego słuchać.” 

Wierzcie lub nie, ale ja nigdy nie miałem Canal+, nigdy nie obejrzałem żadnego studia NBA po polsku i tylko na twitterze widzę wpisy młodych chłopaków, którzy tam się (chyba) udzielają. Nie jestem w stanie nic powiedzieć ani ocenić, ale wytłumaczyłem Heniowi, że w tygodniu rozgrywanych jest średnio 70 meczów NBA, więc jeśli ktoś obejrzał z tego dwa plus codziennie przegląda statystyki i najlepsze akcje, no to taka to mniej więcej jest ekspertyza. I bardzo dobrze, są różne rodzaje i poziomy ekspertyz, a każda jak sądzę potrzebna i trafia do innego widza. 

Ja też z dziewięciu meczów o wszystkim nie opowiem, bo to niemożliwe. Poniżej kilka nocnych obserwacji, które mam nadzieję przypadną Wam do gustu:

Celtics 121 Magic 94

Wysoka porażka magików, ale trzeba przyznać, że obrońcy tytułu spięli się fest. Ostatnim razem Jayson Tatum wydawał się nieobecny, pamiętam że przegrywali dość wysoko z Raptors, a on wodził wzrokiem za panienkami siedzącymi po skosie od ławki Bostonu. Z ostatnich czternastu meczów połowę przegrali, wiedzieliście? Styczniowe zmęczenie materiału, przesilenie noworoczne, zwij jak chcesz. Tym razem jednak C’s wykrzesali kawał energii. 

JT w pojedynczym kryciu nawrzucał 30 punktów i choć Magic słyną przecież z odejmowania rywalom dostępu do łuku, mistrzowie osiągnęli w tym względzie bardzo solidne 17/37. Dla kontrastu Orlando, mimo najszczerszych chęci: 5/32. Matematyka jest nieubłagana, to musiało się skończyć wysoką porażką. 

Rozumiem braki kadrowe, ale drużyna NBA w 2025 roku kończąca mecz z pięcioma trójkami na koncie to wymaga chyba pewnych roszad, co? No właśnie, kadry: Paolo Banchero wrócił i gra coraz więcej/ dłużej, tylko tym razem jego noc skrócił był blowout oraz palec w oko, który niechcący przyjął od łotewskiego Porzingisa, zupełnie jakby był jakiś inny, niełotewski. Co się tyczy posiłków, to Franz Wagner już wznowił treningi i szykuje się do powrotu do pracy. Mowa jest o dwóch tygodniach, ja myślę, że bliżej tygodnia i powinniśmy Niemca oglądać jak śmiga. 

Porzingis ostatnio krytykował zespół za brak weny i sportowej złości. Tym razem stwierdził, że spoko, że teraz jest OK. Dla niewtajemniczonych dodam, że jego post up, czyli gra tyłem do kosza to, drugi sezon z rzędu, jest najbardziej efektywny manewr w NBA. Nie szukajcie statystyk, bo jednoznacznych na NBA.com nie znajdziecie, musicie mi uwierzyć na słowo. 

Wolves 116 Knicks 99

Miała być wielka rywalizacja zawodników, którzy przed sezonem zamienili się trykotami, ale z trójki KAT, DiVincenzo, Randle, tylko ten ostatni zagrał. Przywitany całkiem entuzjastycznie, brawami z niektórych sektorów Madison Square Garden. Brawa i radosne pohukiwanie na pewno było głośniejsze gdy jego pierwszy rzut przeleciał obręcz, hehe. Julius zagrał słabiuteńko: 8 punktów 2/6 z gry. Może dlatego, że był ambitnie kryty. Może dlatego, że Anthony Edwards (36 punktów 13 zbiórek 7 asyst) przestrzeliwszy pierwsze sześć prób, na dalszym etapie wbił 12/15. Niesamowity jest ten chłopak.

Może dlatego, że strzelcom: Mike Conley, Naz Reid, Nickeil Alexander Walker siedziała trója i nie było jakoś przestrzeni dla jego wbijania się cielskiem pod obręcz. A może po prostu dlatego, że Knicks pas środkowy systemowo zamykają i trzeba dużej techniki użytkowej, nie tylko silnego ramienia by się na ich kosz przedostać. Coś w ty musi być. Julius starał się więc być pomocny, rozdał sześć asyst, zebrał chyba 7 czy osiem piłek. Nie mam mu za złe.

Tom Thibodeau obchodził wczoraj 67. urodziny, ale zawodnicy prezentu w postaci zwycięstwa mu nie zrobili. Trudno się było przeciwstawić skuteczności Wilków (22/40 zza łuku) w środkowej części zawodów ostrą jazdę przypuścił Cam Payne (18 punktów na przestrzeni chyba sześciu minut) ale to było za mało. Zabrakło spacingu z pozycji pięć, Jaylen Brunson przestrzelił trzynaście rzutów, a x-factor nowojorski Josh Hart nie wniósł tym razem tej swojej magii, zadziorności, bo go ktoś pchnął na spiżowego Jericho Simsa i sobie uszkodził bark. Biegał po placu mimo ewidentnego dyskomfortu, widać było że stroni od rzucania, a i defensywnie zszedł z intensywności. 

Nuggets 133 Heat 113

Joker wrócił po chorobie i przytulił kolejne triple-double (24/12/10) jakby to była rozgrzewka. W zasadzie do przerwy miał już komplet potrójnych dziesiątek, brakowało chyba dwóch asyst. Tę ostatnią brakującą zaliczył w sposób spektakularny, a niewiele potem zszedł do boksu na zasłużony odpoczynek. 

Mnie tam najbardziej interesował powrót Jimmy’ego Butlera, który pomimo jednoznacznego żądania transferu, aby uniknąć dalszych sankcji finansowych, stawił się na spotkanie i grał… poprawnie. W pierwszej połowie zaliczył osiem punktów, prawie nie kozłował piłki. W drugiej trener Spoelstra wyraźnie chciał go więcej zaangażować w atak, skończył na 18 oczkach, 3 zbiórkach i 2 asystach. 

W sieci widziałem, że nosił jersey Michaela Jordana z numerem 45. obwieszczający światu, że wraca. Były obawy, ale obyło się bez fajerwerków, zarówno na parkiecie jak i poza. Szczerze wolałbym go już nie oglądać w Miami. To było / jest poprawne zachowanie męża w toksycznym małzeństwie. Tylko popatrzcie:

Co innego Jamal Murray (30 punktów) ten od ładnych kilku spotkań pozostaje w trybie kill-mode.

Bucks 130 Raptors 112

Nowością w ekipe Doca Riversa jest polowanie na rzuty wolne. Wyszło im chyba, że za mały odsetek zaliczają z linii, że nawykowe rzucanie trójek w dłuższym okresie nie przyniesie nic dobrego, no i proszę. Giannis (35 punktów 13 zbiórek) gra pełne pierwsze kwarty i od pierwszego gwizdka wsadza obrońcę pod obręcz, wpędza w foul-trouble. W poprzednim meczu z Orlando zaliczyli 35 wolnych, w tym meczu oddali aż 41 osobistych. Siłą rzeczy Raptors musieli odpuścić, bo od połowy każdej kwarty Bucks byli już na bonusie. Kiepski w odbiorze mecz, mało ciągłości.

Pelicans 136 Jazz 123

Zion Williamson ma nowy image, ale poza tym niewiele się zmieniło. Jego dominacja fizyczna, zwłaszcza nad niezorganizowanym oponentem, jest oczywista. Chłop potrzebował 23 minut, aby osiągnąć 24 punkty 14 zbiórek 6 asyst i 3 bloki. Szalone przejścia z obrony do ataku po obu stronach, zresztą wynik końcowy mówi wszystko. 

Pelicans zaliczyli rekordowe w tym sezonie 22/50 zza łuku. Jazz natomiast prześcigają się w wymyślaniu kontuzji. Jestem zniesmaczony szczerze mówiąc, co mecz to inny skład i totalny groch z kapustą, wyrywanie sobie piłki przez młodych adeptów koszykówki, bo niektórym naprawdę sporo warsztatu brakuje. 

Mavs 106 Thunder 98

OKC przegrało mecz (!) ale od razu dodam, że stało sie tak bez udziału Shai Gilgeous Alexandra, który uskarża się na opuchnięty nadgarstek. Dallas otworzyło zawody serią 10:0, ale pierwszą kwartę przegrali 22:26, hehe. 

Obie strony leciały seriami, sporo było biegania i walki o niczyje piłki. Na pewno dały o sobie znać braki podkoszowe Thunder, brak uspokojenia, stabilizacji ataku po stronie SGA, no i zmęczenie występem dzień po dniu. Bardzo fajnie myślę pokazał się atletyczny Naji Marshall (14 punktów 10 zbiórek) swoje momenty miał oczywiście Kyrie Irving (25 punktów 5 asyst) i trochę uliczne granie to wszystko przypominało, wet za wet.  

Mecz do zapomnienia, nieistotny z perspektywy całego sezonu, natomiast chcę zwrócić Waszą uwagę na fakt, że Mavericks handlować zaczęli postacią Daniela Gafforda. Jestem zasmucony, bo przecież to właśnie Gafford, PJ Washington i nieobecny już Derrick Jones Junior byli, tym którzy tknęli w Mavs mistrzowskiego ducha. Podniósł się poziom atletyzmu, wszechstronność defensywna. Cholerna szkoda utraty DJJ (teraz Clippers korzysta na jego usługach) ponoć szukają właśnie rasowego obrońcy obwodowego w miejsce Gafforda, grubo. To znaczy cienko. 

Na koniec jeszcze kolejna „super” wiadomość dla fanów Sixers i trwającego tam „Procesu”. Otóż kolega Joel Embiid znów się uszkodził, po jednym z treningów kolano napuchło i poczekamy 7-10 dni na kolejne wieści, co z kameruńskim lwem w ogóle się dzieje. Philly grają dziś z rozpaloną ostatnio Indianą, a ich bilans po dzisiejszej kolejce, zakładam że wynosić będzie 15-25. Innymi słowy: sezon odjeżdża, a ich pick draftu i tak przejmie OKC, o ile ten nie wypadnie na miejscach 1-6. Konkludując: Embiid rozegrał w tym sezonie 13 z 39 meczów i pozostaje pytanie czy nie zakończyć jego męki zawczasu. 

Dobrej nocy wszystkim. Zainteresowanych zapraszam przed telewizory, ekrany laptopów czy co tam macie, bo już o dziesiątej (22:00) pojedynek Detroit z Phoenix. Ci pierwsi zrobili ogromny postęp, zobaczcie jakie cuda wyczynia Cade Cunnigham, a ci drudzy choć w kryzysie, mają nowego centra Nicka Richardsa, który dziś debiutuje i powinien wnieść na parkiet ekstra energię. Pozdrawiam!  b

What's Your Reaction?

like

dislike

love

funny

angry

sad

wow