NBA: jak i dlaczego Thunder pokonali Boston | Anthony Edwards czyta GWBA!

Patronami odcinka są Dariusz Liszkowski, Janusz Nagalewski, a także Przemek Stępski, którym serdecznie dziękuję. B Wczoraj miałem inne zadania, więc zrobiłem sobie wolne od pisania. W związku z tym ominęła mnie (Was) relacja z ważnego niedzielnego meczu, czyli o tym jak Boston wpadł z wizytą do Oklahoma City. Dziś chciałbym temat nadrobić, bo może się […]

Jan 14, 2025 - 14:14
 0
NBA: jak i dlaczego Thunder pokonali Boston | Anthony Edwards czyta GWBA!

Patronami odcinka są Dariusz Liszkowski, Janusz Nagalewski, a także Przemek Stępski, którym serdecznie dziękuję. B

Wczoraj miałem inne zadania, więc zrobiłem sobie wolne od pisania. W związku z tym ominęła mnie (Was) relacja z ważnego niedzielnego meczu, czyli o tym jak Boston wpadł z wizytą do Oklahoma City. Dziś chciałbym temat nadrobić, bo może się to okazać tegoroczny finał NBA, jak sądzicie? 

BOS vs OKC

Po raz pierwszy od dawna, albo może raczej po raz drugi w tym sezonie, trener Joe Mazzulla miał do dyspozycji całą ósemkę graczy, całą swą rotację playoffs: Tatum, Brown, White, Holiday, Porzingis, Horford, Hauser i Pritchard. Z niespodzianek taktycznych, od pierwszego gwizdka środkowego gospodarzy krył niższy o dwadzieścia centymetrów, ale bardzo silny na nogach Jrue Holiday. Celem było oczywiście odebrać liderowi miejscowych (SGA) możliwość łatwej gry pick and roll z wysokim, bo po zasłonie trafiał właśnie na dedykowanego obrońcę, a Isaiah Hartenstein na tzw. short roll, czyli otrzymujący po zasłonie podanie na środku pola ataku, no to jest przekleństwo.

Ten jego konkretny walor, umiejętność organizowania gry w ten sposób odpowiada co najmniej za 1/3 wysokości jego kontraktu. Inaczej, gdyby I-Hart został w Nowym Jorku i tamci mogliby grać w niektórych matchupach grać na dwóch wysokich z Townsem na „czwórce” no to nie wiem czy NYK nie podbili rynku koszykówki w tym sezonie. Tak się jednak nie stało, OKC ściągnęło Hartensteina za grubą kapustę i teraz lecą po złoto. No, ale nie wyprzedzajmy zdarzeń, bo pierwsza połowa należała zdecydowanie do obrońców tytułu. 

Jaylen Brown umiejscawiany na low post, w pojedynczym kryciu przez dwie kwarty zaliczył 21 punktów i to na skuteczności przekraczającej 60%. Ustawiał się tyłem, nisko. Mijał słabszych fizycznie rywali jak i kiedy chciał. Thunder priorytet mieli jeden nadrzędny – przegnać Boston z linii 7.24 metra, odebrać im trójki. Plan utrzymywali nawet w obliczu dwucyfrowej straty gdy Kristaps Porzingis z Brownem robili kipisz pod ich własnym koszem. 

Nie zaistnieli jednak w ogóle Hauser, a najbardziej Payton Pritchard, szykowany przez niektórych na Sixthman of The Year, którego stać było na 0/5 z gry. I tu się pojawia od razu znak zapytania, bo Boston na ławce kuleje. Intensywność OKC dała się we znaki zwłaszcza ludziom o nieadekwatnych warunkach fizycznych: Pritchard za mały, Horford za wolny, obaj pozbawieni wystarczającej motoryki by ganiać za kolejnymi kotami, które wstępują na parkiet po stronie Thunder. 

Jak mówię, w pierwszej połowie nie miało to znaczenia, bo C’s 34 punkty zdobyli spod obręczy, skąd zaliczali 92% skuteczności. Grali śmiało na dwóch wysokich, ponawiali ataki, na twarzach tu i tam wykwitły uśmiechy i tylko trener coś złego jakby przeczuwał. 

Historia dwóch połów

Druga połowa to inna opowieść. Nie pierwszy raz zachwalam taktyczne zaawansowanie i rozumienie potrzeb zespołu po stronie pana Marka Daigneaulta. Dość powiedzieć, że panowie Brown, White, Pritchard i Holiday po zmianie połów osiągnęli ŁĄCZNIE: 

  • 0/19 z gry w tym 0/13 zza łuku, łącznie ZERO punktów

Intensywność gospodarzy wzrosła dwukrotnie, J-Brown otrzymał na biodro równego sobie Lugentza Dorta i oto wyniki Bostonu spod kosza: 

  • pierwsza połowa 17/22 z gry 
  • druga połowa 2/11 z gry

Jaylen Brown? Tak, przesunęliśmy Lu Dorta na niego [Mark Daigneault]

O wilku mowa, plan Bostonu był jasny, nakierować grę, wykończenie akcji na dwóch teoretycznie najsłabszych bądź niedoświadczonych graczy. Padło na Dorta i Aarona Wigginsa, bo ci grali najwięcej. Niestety koniec końców obaj panowie pokarali gości: Dort (14 punktów 6 zbiórek) na do widzenia trafił trzy trójki, a jeśli chodzi o Wigginsa, to chyba zawiódł scouting (Mazzulla wielokrtotnie przyznawał się, że nie ogląda meczów NBA i woli brazylijskie jiu-jitsu, hehe) bo Wiggins (15 punktów 6/9 FG) gra obecnie najlepszą koszykówkę w karierze. Pisałem ostatnio, przewińcie, sprawdźcie (13/29 zza łuku w sześciu ostatnich meczach). 

Nie wiem co powiedzieć, nasz spacing wyglądał kiepsko w drugiej połowie. Oni zamykali luki, przysyłali dwóch ludzi do piłki, rotowali, przekazywali krycie, myśmy tego nie realizowali [Brown]

Wynik końcowy 105:92. Thunder wygrywają po raz piętnasty z rzędu, w tym (19-1) zaliczają z udziałem Hartensteina. Dla mistrzów to pierwsza dwucyfrowa porażka w tym sezonie. No dobrze, ale jak tak po prostu można intensywnością pokonać wielki Boston? Zajrzyjmy głębiej w statystyki: 

  • 5/19 wyniosła skuteczność trójek C’s bez obrońcy w promieniu metra
  • 3/20 bez obrońcy w promieniu półtora metra 
  • 1/7 zaliczyli z łapą na twarzy, gdy następował bliski „contest”

Innymi słowy, z 46 oddanych trójek, aż 39 było porządnie wypracowanych i można powiedzieć dogodnych. Nie trafiali i przegrali, ale czy na pewno? Prawda (jak zwykle) leży zapewne gdzieś pośrodku: bo kiedy jako strzelec widzisz obrońcę lecącego na ciebie z pięściami i zaciśniętymi zębami, rwiesz rzut. Poza tym, gdy rywal przez cały mecz naciska, a ciebie pali w płucach, skuteczność jest niższa albo żadna. Kto grał w zorganizowany basket na jakimkolwiek poziomie ten wie, o czym mowa. 

Jayson Tatum rozdał w tym meczu piętnaście „kończących podań” jak zwykłem nazywać „potencjalne asysty”. Niestety tylko jedną faktyczną asystę udało mu się z tego zdobyć. Ach, no i jeszcze jedna uwaga: odniosłem wrażenie, graniczące z pewnością, że w drugiej połowie sędziowie zezwolili na więcej kontaktu fizycznego, co było jak woda na młyn dla obrońców Thunder. Porzingis od razu się wycofał, bo jest miękki, cała celtycka banda się pogubiła, a już na koniec te trójki Dorta z czystych pozycji świadczyły o mentalnej kapitulacji Koniczynek. 

Chciałbym widzieć finał, siedmiomeczową serię z udziałem tych dwóch ekip i lepiej, żeby C’s byli gotowi na bijatykę, bo ostatnio coś nam się rozleniwili. SGA? Dajcie mu już to MVP: 33 punkty 11 zbiórek 6 asyst. W jednej akcji zablokował Tatuma, a następnie rzucił lob nad kosz do kolegi, wprawiając trybuny w wirowanie. Zobaczcie: 

Sacramento Kings podnoszą łby

Po zwolnieniu z hukiem trenera Mike’a Browna, zespół pod wodzą dotychczasowego asystenta, niegdysiejszego gracza Kings Douga Christiego, zalicza piąte zwycięstwo z rzędu! Co do wuja? Spokojnie, to się nazywa efekt nowej miotły. Nowe rozdanie w klubie, nowe szanse, nowe hierarchie, role i idąca za tym nowa energia. 

W niedzielę zbili swych znienawidzonych rywali Golden State, a dziś w nocy, po dwóch dogrywkach, Miami (123:118) i to bez De’Aarona Foxa w obu spotkaniach! Przede wszystkim obrona. Odkąd skręcona kostka już nie wadzi, nie przeszkadza Keeganowi Murrayowi (nasz człowiek tej nocy) ponieważ bez Foxa więcej eksponowany jest Keon Ellis, a rookie Devin Carter nareszcie gra i od trzech meczów stanowi sensację, Kings mają do dyspozycji trzech ponadprzeciętnych obrońców.

O tym pierwszoroczniaku, ja wiem że on nie wygląda ładnie, myślcie proszę jak o Jrue Holidayu. Ja już go kupiłem, z miejsca. To syn byłego gracza Anthony’ego Cartera (też twardego skurczysyna przed laty) moim zdaniem młody w krótce jak Jrue będzie krył cztery pozycje. Ma odpowiedni charakter, zasięg, budowę ciała i opanował fundamenty. Atletyczny też jest ponad miarę, tutaj dosłownie przeskoczył w obronie Terry’ego Roziera, haha: 

Dziś w nocy po dwóch dogrywkach odprawili kruszące się w rękach Miami, emocji nie oddam bo już naprawdę było późno. Pozostają pytania, jak Christie to ogarnie gdy wszyscy będą do dyspozycji i jakich transferów należałoby dokonać. Wczoraj świetnie grał Monk (rekord asyst pobił) dziś lepsi byli zdecydowanie Sabonis i DeRozan, wszystko zależne od tempa gry rywala i tego, co im zaproponuje.

No i właśnie to jest główny problem. Mimo całego talentu ofensywnego świata (podobnie jak PHX) mam wrażenie, że Kings nie są w stanie narzucić rywalom swojego stylu, tylko dostosowują się. Raz jest szybko, raz wolno. Raz do głosu dochodzą jedni, raz drudzy. Braki fizyczne pokrywają ciasnym staniem w trumnie, ale nikt tyle nie traci z obwodu. Tutaj potrzebny jest bilans atak/obrona (co już się trochę zadziało, może przypadkowo, nie wiem) oraz poprawa fizyczności. DeRozana bym jednak żegnał, on tam nie pasuje, nie wiem. Dziś im mecz wyciągnął, popatrzcie:

Najważniejsze, aby zawodnicy zrozumieli, że grają jeden dla drugiego. Tak się powinno grać w koszykówkę i chcę aby to przyswoili. Wiele zespołów gra pod batutą jednego „człowieka orkiestry”, jak szukam koszykówki opartej na pięciu ludziach [Doug Christie]

Cade is great

Mówiąc o „ludziach orkiestrach” to nie sposób nie wspomnieć o postaci Cade’a Cunninghama oraz jego coraz lepszego rozumienia geometrii parkietu, hehe. Zwłaszcza teraz, gdy Pistons wypadł, połamał się Jaden Ivey, pan Cade bije rekordy, a zespół gra bardzo energetyczną, solidną koszykówkę opartą na jasnym podziale ról. Dziś w nocy ofiarą padli Blazers (32 punkty 6 zbiórek 9 asyst Cunninghama) i było to moi Drodzy, czwarte z rzędu zwycięstwo Detroit, oraz ósme w ostatnich dziewięciu spotkaniach! Trzeba Wam obejrzeć, zobaczyć spokój, pewność, luz, z jakimi porusza się ostatnio Cade oraz jak wszechstronny jest ofensywnie. 

To inny wymiar satysfakcji, gdy wiesz że ostro na coś zasuwałeś i to się realizuje. Nie chciałbym tego robić nigdzie poza Detroit. To miasto zasługuje na dobry, zwycięski zespół, którego ja chcę być częścią [CC] 

Co jeszcze ciekawego? Giannis wbił Toronto prędkie triple-double (11 punktów 12 zbiórek 13 asyst) w niecałe trzy kwarty, czym bardzo nas ucieszył, bo tak właśnie typowaliśmy, a kurs przekroczył ośmiokrotność wkładu: 

What's Your Reaction?

like

dislike

love

funny

angry

sad

wow