NBA: Cavaliers biorą mecz na szczycie | niesamowity Russell Westbrook
Patronami dzisiejszego odcinka są: A. Kaznowski oraz Woyteck – moje uszanowanie Panowie, kłaniam się. Dziękuję, że umożliwiacie mi zawodową realizację pasji, to znaczy realizację zawodowej pasji… sam już nie wiem. B Thunder 122 Cavaliers 129 Pojedynek dwóch zdecydowanie najlepszych zespołów tej rundy zasadniczej, których łączny bilans wynosi 62-10! Cavs nie przegrali jeszcze z reprezentacją zachodniej […]
Patronami dzisiejszego odcinka są: A. Kaznowski oraz Woyteck – moje uszanowanie Panowie, kłaniam się. Dziękuję, że umożliwiacie mi zawodową realizację pasji, to znaczy realizację zawodowej pasji… sam już nie wiem. B
Thunder 122 Cavaliers 129
Pojedynek dwóch zdecydowanie najlepszych zespołów tej rundy zasadniczej, których łączny bilans wynosi 62-10! Cavs nie przegrali jeszcze z reprezentacją zachodniej konferencji. Dla Thunder była to pierwsza porażka z zespołem po wschodniej stronie mapy NBA.
Ogrom wątków mógłbym poruszyć, bo mecze tego typu oglądam we własnym tempie, zwyczajowo robiąc pauzy i cofając, żeby lepiej zrozumieć co się na placu wydarza, dopiero później jadę dalej, nie znając wyniku.
Dam Wam może przykład akcji, przy której się zatrzymałem. Donovan Mitchell (11 punktów 3/16 z gry) aktywnie w ataku grał przez 13 minut i 58 sekund – reszta to bieganina od kosza do kosza, piłki bezpańskie i posiadania Thunder. Z tego przez 9 minut i 38 sekund miał na biodrze świetnego Luguentza Dorta, a na zasłonach z piłką był automatycznie podwajany.
Rozumiecie, gość który zwyczajowo kończy 30% akcji zespołu, gwiazda kreująca większość tematu, wycięty. Tak działają Thunder, zmuszają przeciwnika do grania poza utartym schematem, w niewygodzie, niestandardowo. Cavs byli jednak na to przygotowani, stawiający zasłony Jarrett Allen był kluczowy jako tzw. short-roller, czyli gracz decydujący o piłce w sytuacji gdy otrzymuje podanie od podwajanego kolegi, którego przyszło mu podsłaniać. W tej samej roli od lat występują m.in. Draymond Green czy choćby na przykład Isaiah Hartenstein w OKC.
Allen nie musiał wiele dumać, bo w sytuacji gdy otrzymywał podanie na wysokości linii rzutów wolnych, pod koszem stół był już nakryty, Dean Wade w sposób zsynchronizowany (kluczowe słowo) wbiegał pod obręcz wzdłuż linii końcowej, a że jest pół głowy wyższy od przykładowo SGA, punkty padły łatwo. Tak się wykorzystuje przewagi, u teoretycznie „najmniej używanego” czy utalentowanego gracza, na którego zwyczajowo Thunder stawiają Shaia, aby ten złapał oddech, to znana praktyka w NBA w ogóle.
W każdym razie, ta jedna akcja pokazała poziom organizacyjny Cavs w tym roku. To jest absolutnie ekipa zdolna walczyć o tytuł, zresztą dotychczasowy ich bilans mówi wszystko. Ile Wade ma wzrostu? 208 cm? Chyba tak, mamy więc 208 -> 211 -> 213 cm oto linia podkoszowa Cleveland. I to właśnie ci panowie zrobili w tym meczu różnicę:
- Wade 11 punktów 4/5 z gry, w tym 3/4 zza łuku 1 asysta
- Mobley 21 punktów 10 zbiórek 7 asyst
- Allen 25 punktów 11 zbiórek 6 asyst
Cavs pokazali, że nawet „bez udziału” swej największej gwiazdy, są w stanie prowadzić efektywny atak, a piłką mogą zawiadywać wysocy (14 asyst!)
- były akcje dribble-handoffs
- natarczywa obrona OKC (polegająca na słaniu dwóch ludzi do piłki) rozrzucana przez środkowego
- akcje hi-lo między wysokimi
- gra inside-outside
- wspomniany wcześniej short-roll
- podania / ponowienia akcji po ofensywnej zbiórce
- czy wreszcie tranzycja inicjowana kozłem przez wysokiego
W szczególności wszechstronność Mobleya musiała się dać rywalom we znaki. Momentami patrzyli bezradnie na trenera. Jak w judo, ich własna energia, natarczywość obracała się przeciwko nim. Wszystko podlane skutecznością (15/36) czyli ponad 40% zza łuku Cleveland.
Thunder mimo wszystko pozostawali w grze do końca, a jakże. Kontrowali przewagą motoryczną, szybkościową. Każda zebrana przez nich piłka stanowiła śmiertelne niebezpieczeństwo dla rywala. Błyskawiczni są, kolektywnie na pewno najszybsi w lidze. Tradycyjnie mocno zbiegali się do piłki, na szpicy ataku dominowali zaś SGA (31 punktów) oraz J-Dub (25 punktów 9 asyst) bo Cleveland w większości przypadków nie podwaja.
No własnie, w obronie też klasyka po stronie Cavs, czyli afro Allen wychodzący wysoko do zasłon, trzymający gościa do czasu aż dedykowany obrońca nie wróci na pozycję, a za plecami sztuczny tłok, czyli Wade/Mobley machający łapami. Wszystko pojedyncze krycie, Mobley jako ostatnia linia obrony – kluczowy, jego postęp nie jest już sprawą dyskusyjną.
Dort niesamowity defensywnie 1v1, co jest ważne, bo jak mówię, każda wybroniona akcja to woda na młyn dla OKC. W grze 1v1 zdecydowanie lepsi Thunder, szczerze mówiąc to Spida, Garland, Mobley… na palcach jednej ręki można policzyć ile razy wygrali pojedynek indywidualny w ataku (no dobra, Garland wygrał jeden ważny):
Świetnie grali krótkie akcje kombinacyjne pomiędzy dwoma, trzeba zawodnikami, ale indywidualnie było bardzo średnio. Normalnie powiedziałbym, że to może się okazać problem, bo w playoffs wszelkie ułożone rzeczy będą szybko rozczytane i odjęte, ale Cavs jak widzicie oparci są o klasyczne rozwiązania, które ciężko będzie rywalom odjąć.
Pokazali na pewno, że nie są ekipą 1-2 cymbalistów i reszty statystów, bo ci właśnie statyści w tym spotkaniu byli najważniejsi. Wspomniałem wysokich, ale także Ty Jerome i Max Strus byli kluczowymi postaciami. Jerome w roli wysokiego ball-handlera, grał klasycznie po zasłonach jechał na obręcz, wygrał 1v1, przechwycił piłkę, zagrał jak profesor. Strus to wiadomo, movement-shooter, trafił 5/6 zza łuku!
Poza tym zaskakiwali, Cleveland bez przerywania gry nagle stawało strefą -> nieźle jak na początek stycznia, niezłe szachy nam zafundowali, a o poziomie meczu niech zaświadczy, że goście z OKC momentalnie wiedzieli co robić, piłka szła w środek do Hartensteina (ależ to był kluczowy zakup) a stamtąd po sznurku, aż odnajduje strzelca na wolnej pozycji. Drive and kick, and drive, and pass i rzut i cyk. Bang! Rewelacyjny zespół, który jednak w zderzeniu z najlepszymi potrzebuje wsparcia kontuzjowanego wysokiego Cheta Holmgrena, strata warunków fizycznych momentami kosztowała punkty. Egzekucja założeń była dobra, ale braku centymetrów nie przeskoczysz.
Cavs pokazali także spokój, są jedną z niewielu ekip NBA, których OKC nie było w stanie zagotować, przyspieszyć. Ilekroć tracili basket, grali spokojnie swoje, bez dziwnych akcji, kapitulacji, nawet jak w płucach paliło. All in all, niezwykle wyrównane spotkanie (30 zmian prowadzenia) którego rewanż, z tego co widzę w kalendarzu, dostaniemy już za tydzień 16 stycznia!
Tym samym Cavs są na kursie do wygrania 73 meczów, ich aktualny bilans to 32-4 (!) w tym 19-1 przed własną publicznością oraz jedenaście zwycięstw z rzędu.
Reszta meczów na tym tle zdecydowanie miałka i na znacząco niższym poziomie.
Indiana pierwszy raz większe minuty dała sprowadzonemu kilkanaście dni temu Thomasowi Bryantowi, którego dostali w prezencie do Miami. Chłop pod nieobecność Mylesa Turnera wyszedł w pierwszym składzie i przytulił 22 punkty oraz 9 zbiórek. Energia, zaangażowanie, naturalne zdolności strzeleckie. Sześciu graczy Pacers osiągnęło dwucyfrową zdobycz punktową, a łyżką w kotle mieszał Tyrese Haliburton, autor 13 asyst.
Bulls nieskuteczni od wejścia, tracący nawet we własnej grze, jaką jest otwarta przestrzeń i trójki. Zmęczenie materiału daje o sobie znać, to naprawdę jest czas na handel, LaVine i Vuc muszą polecieć.
Wizards przegrali z Philly bez udziału Embiida, George’a i Drummonda. Jak oni zamierzają odwrócić losy tego sezonu (15-20) trudno powiedzieć. Nie skreślam Sixers, bo do ósemki powinni się załapać zwierając poślady po All-Star Game. Być może to nawet dobrze, George i Embiid zwyczajowo swój najlepszy basket grali w środkowej części sezonu, do playoffs wchodząc przymuleni, przygarbieni albo połamani. Corey Kispert – od paru meczów doskonała forma strzelca ze stolicy!
Knicks ze spokojem ogarnęli Toronto, którzy zdają sobie sprawę, że Immanuel Quickley to nie jest żaden difference maker, a jego współpraca z Barnesem czy Barrettem to jeden wielki chaos. Trzech streetballerów można powiedzieć. Od początku sezonu mówię, że Raptors to materiał na tankowanie, zadziorni są, fajnie, ale z tym materiałem ludzkim brakuje im struktury gry by walczyć o playoffs. Ile oni zaliczają obecnie… (8-29) o rany!
Detroit wygrywa po raz piąty z rzędu (nie przegrali jeszcze w tym roku kalendarzowym). Brooklyn bez połowy składu, sami partyzanci, akcje z przymusu idące przez niezdolnego w tym elemencie Nico Claxtona. Fajny nacisk w obronie, młodzi sprawni, walczący, biegający, tu i tam fajne rozrzucenie, wbita trójka. Jednak Pistons pełniejsi, fajnie określeni, Cade duży spokój lidera, bardzo agresywny strzelecko „nasz człowiek” Malik Beasley (23 punkty 5 asyst). Lubię ten zespół, wdzięcznie się im kibicuje. Trójek nawrzucali Nowojorczykom, bo ci najbardziej się w tym względzie odkrywają: Beasley, Fontecchio, Sasser i THJ wbili łącznie 14/23 zza łuku!
Denver zbiło u siebie Clippers wypłukanych z energii. Kawhi Leonard powiedział, że nie gra bo chce być z rodziną dotkniętą falą pożarów w Los Angeles. Nie wiadomo czy sikawkę trzymał czy piasek sypał. Koledzy, którzy cały sezon pokrywają jego absencje, wyglądali dramatycznie: zmęczeni, wolni, pudłujący. Chemia, za którą tak ich chwalimy od początku sezonu, gdzieś uleciała i mam nadzieję, że nie jest to wpływ zdziwaczałego KL. Russell Westbrook (19 punktów 6 zbiórek 8 asyst) kręcił wokół nich bączki, skakał jak zając wokół żółwia. Zresztą zobaczcie na to: „lepiej zastaw obręcz, lepiej się zastaw człowieku” – Russ do wyższego o głowę Zubaca.
Niesamowity jest ten facet, wielki szacunek panie Russ. Takiego drugiego wariata w NBA już nie uświadczymy więc graj nam jak najdłużej!
Powiedziałem do Zu: jest moja, zbieram tę piłkę, nic na to nie poradzisz. I spudłował i zebrałem tę piłkę i on nic na to nie mógł poradzić [Russ]
Jamal Murray na tym tle wyglądał jak super gwiazda, jak przed kontuzją: 21 punktów 9 asyst 4/6 zza łuku. O różnicach gry pick and roll z Jokerem i DeAndre Jordanem powiedział, że przy DJ-u więcej akcji kończy, hehe. Aha, nie wspomniałem: Joker jest chory i nie gra. Już w meczach z San Antonio wyglądał nieswojo, pamiętacie? Nie trafiał prostych rzutów, pąs dziwny miał na licu, hehe.
No i na koniec Milwaukee vs San Antonio, które choć było mało wyrównane (19/42 zza łuku wokół dominującego fizycznie Giannisa) z uwagi na postaci głównych aktorów przyniosło najwięcej chyba efektów specjalnych. Kilka z nich przedstawiam poniżej życząc wszystkim Wam miłego dnia! B
What's Your Reaction?