Gdy porno nie wystarcza

Co sprawia, że wśród nałogowych użytkowników pornografii pojawiają się nowe wzorce zachowań, oraz w jakich okolicznościach wychodzą oni poza pornografię, badając, jak daleko mogą się posunąć w poszukiwaniach silniejszej stymulacji seksualnej? Publikujemy fragment książki „Gdy porno nie wystarcza” prof. Mateusza Goli.

Jan 21, 2025 - 02:38
 0
Gdy porno nie wystarcza

Przez kilka pierwszych miesięcy od rozstania z moją dziewczyną dalej skutecznie znieczulałem się za pomocą pornografii, masturbacji i imprez z alkoholem. Zastanawiało mnie, dlaczego moi przyjaciele, rodzice czy nawet brat płakali, gdy mówiłem im, że się rozstaliśmy, a ja nie uroniłem ani jednej łzy. Czułem się jak zombie. Rozbicie, które przeżywałem, przeszkadzało mi w dokończeniu pracy dyplomowej. Kończyło mi się stypendium, musiałem zacząć szukać pracy. Życie było jeszcze bardziej stresujące niż mój związek. A mój sposób na stres już doskonale znacie. W tym czasie potrafiłem kilka dni z rzędu wpadać w trwające po kilka godzin ciągi pornograficzne. Co kilka miesięcy znajdowałem jakiś nowy motyw, który kręcił mnie bardziej niż to, co wcześniej. Ostry seks analny, BDSM, ladyboys, seks homoseksualny. Zmieniało się to jak w kalejdoskopie.

Po ponad roku większość moich kolegów skończyła już studia, a ja po raz kolejny musiałem je przedłużać. Nie byłem w stanie skupić się dłużej niż godzinę. Coraz mniej rzeczy mnie cieszyło. Ogarniała mnie coraz większa pustka i poczucie oderwania od rzeczywistości. Moje pogarszające się samopoczucie zaczęło mi mocno doskwierać. Postanowiłem poszukać pomocy. Tym razem poza religią.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio.Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie do psychologa. Opowiedziałem o rozstaniu, o problemach z ukończeniem studiów, o zamartwianiu się. Chciałem też opowiedzieć o trudnościach z pornografią i masturbacją, ale się wstydziłem. Wspomniałem o tym tylko trochę, ale chyba niezbyt wyraźnie, bo lekarz nie zapytał o szczegóły. Gadaliśmy prawie pół godziny, nie powiem, stresowałem się, bo od dawna na trzeźwo nie opowiadałem tylu rzeczy o sobie. Owszem, mieliśmy dużo szczerych i głębokich rozmów z przyjaciółmi w liceum, ale wtedy moje problemy nie były tak poważne. Później z kolei zawsze w szczerych rozmowach pomagał mi alkohol. Teraz musiałem otworzyć się na trzeźwo i nie było to łatwe.

Dostałem diagnozę depresji, skierowanie do psychiatry po leki oraz zalecenie, żebym zapisał się do psychologa. Pomyślałem, że spoko, wyjdę z depresji i może jak przestanę się tak zamartwiać, to i łatwiej poradzę sobie z pornografią. Poszedłem do psychiatry. Okazało się, że to dość atrakcyjna trzydziestokilkuletnia kobieta, co wprawiło mnie w duże załopotanie. Po prostu głupio było mi powiedzieć, że mój główny problem to godziny spędzane na oglądaniu porno i masturbowaniu się. Chciałem, ale nie potrafiłem. Zamiast tego opowiedziałem beznamiętnie chwytającą za serce historię miłości zakończonej zdradą oraz opisałem doskwierające mi obecnie symptomy. Pani wysłuchała mnie uważnie, zadała kilka pytań o apetyt, sen i myśli samobójcze, potwierdziła diagnozę depresji i wypisała mi receptę na leki. Do psychologa już nie poszedłem. Stwierdziłem, że na razie zobaczę, czy leki pomogą.

Zacząłem codziennie łykać przepisane tabletki. Przez pierwszy miesiąc nic się nie zmieniało, ale coraz trudniej było mi osiągnąć orgazm podczas masturbacji. Czasem po prostu miałem problem z erekcją, więc musiałem oglądać coraz więcej mocniejszego porno, żeby się pobudzić. Pamiętam, że kilka razy nieźle się przy tym napociłem. Ale były też jakieś dwa tygodnie, gdy nie oglądałem wcale. W internecie wyczytałem, że przy antydepresantach mogą się zdarzać problemy z orgazmem. U mnie na szczęście po czterech, pięciu tygodniach minęły. W kolejnych miesiącach zacząłem za to obserwować delikatnie postępujący, ale coraz większy spokój. Taki dystans do otaczającego mnie świata. Moje myśli nieco się uciszyły, przestałem się tak przejmować przeszłością i przyszłością. Poczułem się pewniej. Pamiętam też, że po raz pierwszy zrobiło mi się tak jakoś smutno z powodu rozstania z dziewczyną i raz nawet się rozpłakałem. Wciąż regularnie oglądałem pornografię i się masturbowałem, ale nie miałem już tak silnych zjazdów emocjonalnych. Po prostu czułem się lepiej, ale wciąż miałem problem, żeby dokończyć pracę dyplomową i zamknąć studia, choć już się tak bardzo tym nie przejmowałem.

Podczas jednego z wieczorów, gdy pracowałem nad magisterką, po trzeciej lub czwartej przerwie na pornografię stwierdziłem, że potrzebuję czegoś lepszego niż masturbacja. Po prostu podczas sesji z porno było mi coraz trudniej dojść do kolejnego orgazmu. Sesje trwały coraz dłużej i ciężko było mi znaleźć nowe, bardziej pobudzające treści. Już od dawna świtał mi w głowie pomysł, żeby udać się do prostytutki. Odwiedzałem nawet fora internetowe, z których dowiadywałem się, gdzie w mieście znajdę kobiety oferujące seks analny lub oral bez gumy. Które z nich oszukują i żądają dopłaty, a które są miłe i ładnie pachną. Wiedziałem dużo, ale zawsze brakowało mi odwagi, żeby pójść. Bałem się, że mogę zarazić się HIV lub inną chorobą weneryczną, że ktoś mnie oszuka, że nie będę wiedział, jak się zachować.

Ale tego wieczoru lęk był o wiele mniejszy niż zwykle. Poza tym byłem napalony i potrzebowałem kolejnego orgazmu.

Zadzwoniłem do jednej kobiety z ładnymi fotkami i pozytywnymi opiniami i po kilku minutach byłem umówiony na 21.00. Wziąłem prysznic, wypachniłem się i ubrałem jak na noworoczny koncert w operze narodowej. Dobrze, że nie kupiłem kwiatów, bo dziewczyna padłaby ze śmiechu. Po drodze wypiłem trzy piwa na rozluźnienie i gdy pojawiłem się pod umówionym adresem, drzwi otworzyła mi naprawdę atrakcyjna laska, mniej więcej w moim wieku, ubrana seksownie jak na zdjęciach. Zmierzyła mnie wzrokiem, zapytała, czy jestem prosto po pracy (pewnie zmylił ją garnitur), poprosiła o płatność z góry i wskazała prysznic. Nie chciałem nic już wyjaśniać, więc po raz kolejny w ciągu godziny stanąłem pod prysznicem.

Gdy wyszedłem, w pokoju panował półmrok, w radyjku grała całkiem przyjemna relaksująca muzyka, a dziewczyna zapytała, co chcę robić. Chciałem ją pocałować, ale to niestety nie było w menu. Więc poprosiłem, żeby się mną zajęła. Chyba domyślacie się, co było dalej? Cztery masturbacje w ciągu ostatnich kilku godzin oraz onieśmielenie i lekki stresik zakropiony alkoholem zrobiły swoje. Mimo wielu starań nie miałem nawet pełnego wzwodu. O orgazmie mogłem zapomnieć. W końcu trudno się dziwić, to miała być moja druga w życiu partnerka seksualna, a znaliśmy się zaledwie trzy minuty. Tak czy siak, było to jedno z przyjemniejszych spotkań tego typu, jakie miałem. Widząc, że nic z tego nie będzie, trochę pogadaliśmy, zrobiła mi też fajny masaż pleców i wróciłem do domu.

Przeczytaj też:Gang bang na mózgu. Dlaczego bać się porno?

Wnioski, jakie wyciągnąłem z tego spotkania, były, delikatnie mówiąc, niemądre. Zamiast przekonania, że to nie jest typ seksu i relacji, który rzeczywiście może mnie zaspokoić, miałem poczucie, że muszę spróbować kolejny raz. No i w ciągu następnego kwartału spróbowałem jeszcze dwanaście razy: z większą ilością alkoholu, z mniejszą, z opcjami sado-maso, w trójkącie i z masażem zakończonym happy endem. Efekty były takie, że trzy razy po płatności z góry żadnego seksu nie było, dwukrotnie strasznie się bałem, bo w pokoju za ścianą ewidentnie słyszałem innych ludzi, a wszystkie siedem orgazmów, które przeżyłem podczas tych wizyt, wydarzyło się tylko dlatego, że zamykałem oczy i przenosiłem się w świat moich fantazji i odtwarzania scen, które znałem z porno. Dobrze znany stary schemat. Żadne z tych spotkań nie było tak przyjemne jak to pierwsze.

Zawsze czułem się dziwnie, choć z kolejnymi próbami się oswajałem. I prawie zawsze pomysł, żeby pójść do kolejnej prostytutki, przychodził po kilku sesjach masturbacji z porno. Taka nowa kontynuacja ciągu, poszukiwanie czegoś ciekawszego, mocniejszego, czegoś, czego coraz mniej się bałem. Nie zakładałem już garnituru, nie dbałem o to, czy ładnie pachnę, po prostu jechałem po kolejny orgazm, za który płaciłem. Nawet przestało mi przeszkadzać, że kobiety, które otwierały drzwi, nie wyglądały tak jak na zdjęciach. Zazwyczaj były starsze, mniej atrakcyjne. Czasem miały nieświeży oddech, a w drzwiach mijałem ich poprzednich klientów.

Byłem jak zombie na autopilocie. Autopilocie, który nie oddaje sterowania nawet w scenariuszu totalnej katastrofy. Podczas stosunku (jak zawsze z zamkniętymi oczami i moimi obrazami) poczułem, że pękła mi prezerwatywa. Ale nie potrafiłem się zatrzymać.

Ta ostatnia wizyta taka właśnie była. Jedyne, co zgadzało się z ogłoszeniem, to włosy w kolorze jasny blond. Wiek – o jakieś piętnaście lat więcej; miejscówka, zamiast prywatnej, okazała się wielopokojowym burdelem z cienkimi ścianami, przez które słychać było inne pary, a w drzwiach minąłem obleśnego starszego pana z brzuszkiem. Zastanawiacie się, czy to mnie zatrzymało? Nie. Byłem jak zombie na autopilocie. Autopilocie, który nie oddaje sterowania nawet w scenariuszu totalnej katastrofy. Podczas stosunku (jak zawsze z zamkniętymi oczami i moimi obrazami) poczułem, że pękła mi prezerwatywa. Ale nie potrafiłem się zatrzymać. Dążenie do orgazmu było silniejsze. Autopilot miał całkowitą kontrolę. Kilka minut później osiągnąłem to, po co tu przyszedłem. Kobieta na widok pękniętej gumy i wyciekającej z jej wnętrza spermy była bardziej przerażona niż ja. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, ile stresu będzie mnie kosztowało czekanie na wyniki testów na choroby weneryczne.

Gdy porno nie wystarcza

Pan X zaczyna przekraczać kolejne granice, początkowo w sferze pornografii, a później wychodzi poza nią. Obserwujemy, że to, co pierwotnie go pociągało, przestaje wystarczać i skłania go do poszukiwania coraz bardziej pobudzających i stymulujących treści porno. Z czasem pornografia przestaje go zaspokajać. Dotychczas obawiał się wyjść poza tę sferę ze względu na wysoki poziom lęku społecznego oraz ogólnego (na przykład przed chorobami wenerycznymi). Widzimy jednak, że w tym obszarze zachodzi znacząca zmiana.

Podczas terapii, którą rozpoczął, zajął się leczeniem lęku, ale nie podjął działań, aby zmierzyć się ze swoimi nałogowymi zachowaniami. To prowadzi do zachwiania proporcji między dążeniem do coraz ryzykowniejszych zachowań a lękiem, który dotychczas działał jako hamulec. Pan X zaczyna wychodzić poza pornografię: najpierw z pewnym niepokojem, później coraz śmielej korzysta z płatnych usług seksualnych. Widać, że i tu niemal natychmiast uruchamiają się wszystkie mechanizmy, które …

What's Your Reaction?

like

dislike

love

funny

angry

sad

wow