"Było tu jak w ulu. Dziś się boję, że nikt mnie nie odwiedzi". Ostatni taki zakład w Łodzi
- Przychodzili lekarze, artyści, pracownicy fabryk. Suszarki chodziły do późnego wieczoru - opowiada fryzjerka Barbara Guryn z zakładu przy ul. Sienkiewicza, najstarszego w Łodzi.
What's Your Reaction?