Bruno Fernandes: Musimy przywrócić strach w oczach przeciwników
Bruno Fernandes był wyczerpany. Jego nogi były nieco ociężałe, a umysł zmęczony cierpieniem, które było potrzebne, aby wyrzucić Arsenal z... Artykuł Bruno Fernandes: Musimy przywrócić strach w oczach przeciwników pochodzi z serwisu ManUtd.pl.
Bruno Fernandes był wyczerpany. Jego nogi były nieco ociężałe, a umysł zmęczony cierpieniem, które było potrzebne, aby wyrzucić Arsenal z Pucharu Anglii w serii rzutów karnych. Dodatkowym utrudnieniem była gra w osłabieniu od 62. minuty.
Nic dziwnego, że kapitan Manchesteru United na poniedziałkowym treningu nie tryskał energią: był strzelcem gola, jako pierwszy trafił jedenastkę, a także prezentował nieustępliwą grę w środku pola.
Po zwycięstwie na Emirates, Bruno nie skupiał się na sobie, a całą uwagę przekierował na Altaya Bayindira – który popisał się wybitnym występem i wybronił dwie jedenastki – a także na Joshuę Zirkzee.
– Chciałbym, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Chcę, aby każdy z nas czuł się częścią zespołu i był zaangażowany. Kiedy jestem w dobrym momencie, w szczytowym momencie, wolę oddać zasługi innym zawodnikom. Ale nie dlatego, że nie chcę zatrzymać tej chwili dla siebie. Tak po prostu żyję – mówił Portugalczyk w wywiadzie dla Sky Sports.
– Naprawdę uważam, że jeśli drużyna chce odnieść sukces, wszyscy muszą być na tym samym poziomie szczęścia. Mając świadomość, że niektórzy piłkarze będą grać mniej niż inni, musisz znaleźć sposób, żeby ich w pewnym momencie zmotywować, aby poczuli, że są tak samo ważni jak ja.
Fernandes był szczególnie zadowolony z Zirkzee, który zniósł upokorzenie – gdy został zdjęty z boiska w 33. minucie przegranego meczu z Newcastle, przy aplauzie swoich kibiców – a mimo to potrafił wykorzystać decydujący rzut karny, dzięki czemu obrońcy tytułu pozostali w turnieju.
– Ten scenariusz był już gotowy od dłuższego czasu – uśmiecha się Bruno. – Wiesz, kiedy jesteś dobrym człowiekiem, kiedy robisz właściwe rzeczy, możesz mieć gorsze chwile, ale na końcu wyjdziesz z tego silniejszy.
– Decyzja o wybraniu pięciu zawodników do rzutów karnych leżała w gestii sztabu. To oni umieścili Josha na końcu. I jedyne, co przyszło mi do głowy, to powiedzieć zawodnikom, że scenariusz jest gotowy. Wspomniana chwila w meczu z Newcastle przygotowała nas do tego, aby oddać honory Joshowi.
– Możemy rozmawiać o czymkolwiek, np. o rzutach karnych, bo to proste. Tak, dotarliśmy do serii jedenastek. Altay wybronił nam rzut karny Martina Odegaarda, który do tej pory nie spudłował ani jednego w swojej profesjonalnej karierze. A potem Josh pod presją i z wszystkim co przeżywał w swojej głowie, podchodzi i daje nam zwycięstwo.
To było coś więcej niż opowieść o triumfie Manchesteru United, a kwestie „jak” i „kto” stanowiły kolejny dowód na słuszność teorii Rubena Amorima, który twierdził, że problemem nie był jego system, ale wysiłek i zaangażowanie.
Sposób, w jaki jego drużyna radziła sobie bez piłki w meczu z Arsenalem, a także wzrost determinacji – gdy Diogo Dalot został wyrzucony z boiska – był zachęcający. Po zaciętym i walecznym remisie na Anfield, „Czerwone Diabły” zdają się rysować obraz odrodzenia.
Bruno ostrzega jednak, że to pociągnięcia pędzlem przeciwko każdej drużynie, a nie tylko największym rywalom, zadecydują o tym, czy obraz zostanie ukończony, czy też będzie sztuczną iluzją.
– Nie możemy patrzeć na nazwiska czy tabelę, ani na każdego kto jest przed, albo za nami. Musimy po prostu spojrzeć na siebie i zrozumieć, że gramy dla ogromnego klubu w którym obowiązują pewne standardy. To jest minimum, które pozwoli nam wydobyć z siebie to, co najlepsze.
Odporność w meczach z Liverpoolem i Arsenalem była wynikiem długich treningów na boiskach Carrington. Co ciekawe, Bruno skłania się ku większej ilości elementów psychologicznych, które mają był głównym czynnikiem wyjaśniającym te występy.
– To zawsze jest pomocne, gdy masz czas na trening i przygotowanie się do meczów. To ważne, ale myślę, że w tych dwóch spotkaniach chodziło bardziej – i menadżer nam to powiedział – o pasję, chęci, wszystko, co wkładasz w grę i jak bardzo chcesz wygrać.
– Myślę, że wszyscy naprawdę są świadomi tego, czego on chce i czego od nas wymaga pod względem pozycji, taktyki i wszystkiego. Myślę, że teraz wchodzimy na poziom, którego on oczekuje pod względem wysiłku, biegania, pasji i chęci zwycięstwa. Wciąż mamy wiele do poprawy, ale jestem pewien, że jesteśmy na dobrej drodze.
– Przed nami wielki mecz, na który każdy mógłby spojrzeć w inny sposób. Prawdopodobnie patrząc z zewnątrz, ktoś powie: „Manchester United jest teraz w dobrym momencie. Mają Southampton u siebie. Na pewno ich pokonają”. Ale my nie możemy tak myśleć, ponieważ Southampton walczy o życie. Chcą pozostać w Premier League i naprawdę potrzebują punktów.
– Musimy odwrócić sytuację, spojrzeć na siebie i powiedzieć, że my naprawdę potrzebujemy punktów bardziej niż oni. Musimy tak myśleć i to musi być nasz cel w każdym meczu w którym bierzemy udział. Przeciwnik bardzo tego potrzebuje, ale my potrzebujemy tego bardziej niż oni.
„Czerwone Diabły” z pewnością odzyskały siłę, poczucie dumy i zaczęły działać. Na Anfield Lisandro Martinez wskazał na swoją głowę, aby wyjaśnić, jaka zaistniała różnica w zespole. Słowa Bruno na temat nastawienia pochodzą z tej samej książki. Czy rzeczywistość widziana oczami Amorima, który wskazał na walkę o utrzymanie, była iskrą zapalną dla zawodników?
– Nie, nie, nie – Bruno chichocze, po czym wraca do poważnego tonu. – Oczywiście wiem, co menedżer miał na myśli, a to co powiedział Licha jest prawdą. Chodzi o mentalność. Jedziesz na mecz z Liverpoolem i wiesz, że to wielka rywalizacja. Będziesz przygotowany na każdy szczegół. Twój umysł zapamięta każdy szczegół o którym mówił menedżer, każdy ruch albo rzecz, jaką robią rywale, i której się uczyliśmy.
– Prawdopodobnie w niektórych spotkaniach, gdy nie grasz przeciwko wielkiej drużynie, myślisz, że nie musisz być aż tak świadomy i mentalnie odłączasz się na pięć sekund. A w Premier League pięć sekund to za dużo. Southampton to jeden z tych meczów, w których nie chcę, żeby ktokolwiek z nas odłączył się choćby na krótką chwilę, ponieważ oni mają swoje atuty i dobrych zawodników.
– Mogli zdobyć więcej punktów, niż aktualnie mają. Nie mówię, że są wielkim zespołem, ani, że są lepsi od nas i nie powinniśmy wygrać. Powinniśmy być skupieni na każdej chwili i każdej sekundzie gry, bo jeśli to zrobimy, dokładając do tego przygotowanie taktyczne i techniczne, to jestem pewien, że wygramy.
Zauważalna poprawa dotyczyła intensywności i gry w defensywie. Jeśli jest jakiś obszar, w którym Amorim musi jeszcze poczynić duże postępy, to jest nim atak.
– Menedżer ciągle nam powtarza, że musimy strzelać więcej bramek. I to prawda, ponieważ jesteśmy drużyną, która ma ku temu potencjał. Wiem, że z przodu jest wielu młodych zawodników, ale mamy na tyle umiejętności, aby zdobywać ich więcej. Nawet pomocnicy, którzy czasami grają nieco głębiej, jak Kobbie Mainoo, Manuel Ugarte, Casemiro czy Christian Eriksen, wszyscy oni to potrafią.
– Carlos Fernandes rozmawiał ze mną i powiedział mi, że potrzebujemy więcej chęci do wbiegania w pole karne. Kiedy jesteśmy w kontrataku, musimy biec do ataku. Tak jak w meczu z Arsenalem. Dalot skacze do główki, a następnie Alejandro Garnacho przejmuje piłkę odbitą od Gabriela.
– W mojej głowie była tylko myśl: „Biegnij tak szybko, jak tylko możesz, żeby dostać się do pola karnego, bo wiesz, że Garna jest szybki i dotrze tam przed tobą. Więc musisz biec tak szybko, jak tylko potrafisz, bo musisz strzelić gola”. A pragnienie obrony naszej bramki musi być takie samo, jak chęć trafienia do siatki. I to jest coś, co menedżer chce, żebyśmy poprawili. W naszym zespole jest tak dużo jakości, że możemy strzelać więcej goli, niż to pokazywaliśmy do tej pory.
Chmury częściowo rozproszyły się nad Manchesterem United, bowiem w nowy rok klub wchodził z zaledwie siedmioma punktami przewagi nad strefą spadkową, zajmując przy tym najgorszą pozycję ligową od 1989 roku.
– Naprawdę łatwo jest stracić wiarę we wszystko, co się robi, gdy nie odnosisz oczekiwanych rezultatów. Ale myślę, że jedną z dobrych rzeczy, którą zachowaliśmy była wiara w to, jak trenujemy, co chcemy poprawić i w jakim kierunku zmierzamy jako zespół.
– I to właśnie daje nam teraz trochę więcej uznania, ponieważ robiliśmy te same rzeczy, o których ludzie prawdopodobnie pomyślą: „Och, menedżer musi zmienić grę trójką lub piątką w obronie, bo to nie działa. Musimy wrócić do czterech obrońców. Potrzebujemy jeszcze jednego napastnika”.
– Wiesz, za każdym razem, gdy przegrywamy lub coś idzie nie tak, wszyscy mają zdanie na temat tego, co powinniśmy zrobić inaczej. Oczywiście, menedżer ma swój własny pomysł, w który wierzy i my to rozumiemy. Więc wszystko, co do ciebie mówi i wszystko, co próbuje ci przekazać, robi w taki sposób, który naprawdę sprawia, że wierzymy w naszą pracę.
– Nawet w meczach, w których tracisz gola lub poniesiesz porażkę, czy cokolwiek innego, on po prostu chce, żebyśmy zrozumieli, że rzeczy, które robimy, przyniosą rezultaty, jeśli będziemy je wykonywać we właściwy sposób. Jeśli uda nam się utrzymać ten poziom, tę wydajność i uzyskiwać przy tym dobre wyniki, fani będą z nami.
– Musimy przywrócić to, co mieliśmy tutaj w przeszłości, kiedy każda drużyna, która przyjeżdżała na Old Trafford, odczuwała strach, że w każdej chwili może stracić bramkę lub możemy jej zaszkodzić. Musimy przywrócić to we wspólnocie z kibicami i z cierpliwość, którą musimy mieć jako zespół, aby wierzyć w ten proces.
– Potrzebujemy, aby kibice wykazali się taką samą cierpliwością i wierzyli w swoich zawodników, ponieważ możemy dostarczyć to, czego oczekują. Musimy udowodnić, że jesteśmy w stanie pokazywać się z dobrej strony co trzy dni. I to zrobimy.
Artykuł Bruno Fernandes: Musimy przywrócić strach w oczach przeciwników pochodzi z serwisu ManUtd.pl.
What's Your Reaction?